Inaczej niż na urodzinach cioci
STULECIE KONSEKRACJI KOŚCIOŁA. Na tych urodzinach tortu nie będzie. Nie zabraknie za to wspomnień o Prymasie Tysiąclecia, Papieżu Polaku i tajemniczej dachówce, którą pokryto plebanię.
Sto lat istnienia kościoła to zarazem dużo i mało. Dużo, gdy patrzy się na konkretnego człowieka, który przez całe swoje życie przychodził do niego z prośbami, dziękczynieniem i skruchą. Mało, myśląc o świątyniach, które pamiętają czasy królów. W Budziszewicach parafia powstała dawno, bo już w 1364r. Pierwszy kościół wybudował i wyposażył książę mazowiecki Ziemowit. Niestety, tę świątynię strawił ogień, podobnie jak następną. Trzecia przetrwała do XIX w. Obecny kościół, pobudowany z ofiar parafian, konsekrowano w 1911 r. W niedzielę 15 maja 2011 roku parafia będzie obchodziła uroczyście stulecie tego wydarzenia.
Okulary niepotrzebne Podczas Sumy, której przewodniczyć będzie bp Józef Zawitkowski, zostaną wmurowane w posadzkę relikwie św. Ojca Pio. Poświęcony zostanie także nowy ołtarz. Specjalnie na tę okazję przygotowana jest wystawa starych fotografii, które ze swoich albumów wypożyczyli parafianie. Zdjęcia zostały powiększone, tak by nawet najstarsi bez zakładania okularów mogli się na nich rozpoznać. Szczegóły programu dopinane są na ostatni guzik. Wiadomo, że będzie dużo modlitwy, ale nie zabraknie też występów, wspomnień, a kto wie – może i biesiady. – Na pewno będziemy świętować. Przede wszystkim jednak zależało mi na tym, by przygotować parafian do jubileuszu od strony duchowej- mówi ks. Stanisław Kołodziejski, proboszcz. – Nie chciałem, by rocznica konsekracji była podobna do statycznych urodzin cioci czy babci; by polegała tylko na zewnętrznych, spektakularnych obchodach. Dlatego już od wielu miesięcy przygotowujemy się do tego dnia przez kazania, wykłady i modlitwę- wyjaśnia ksiądz proboszcz.
Przygotowania w parafii oparte są na trzech filarach- osobach, z których dwie kościół już wpisał w poczet błogosławionych. Chodzi o Ojca Świętego Jana Pawła II, ks. Jerzego Popiełuszkę oraz kard. Stefana Wyszyńskiego. Ten trzeci ma wśród parafian szczególne względy. – Do dziś wielu z nas wspomina rok 1969, kiedy to parafię wizytował Prymas Tysiąclecia. Od tamtego czasu stał się nam bardzo bliski- mówi Helena Madej. – Do dziś trudno mi opowiadać o tamtych emocjach. Śpiewałam wtedy w chórze. Wybrano mnie do witania księdza prymasa. Tekstu nauczyłam się na pamięć, ale kiedy przed nim stanęłam, wszystko zapomniałam. Na szczęście ksiądz kardynał widząc moje zmieszanie, uśmiechnął się i poprosił, bym wszystko powiedziała swoimi słowami. Lepiej za to wypadł mój syn, który choć miał kusy garniturek, nawet się nie zająknął podczas powitania – opowiada pani Helena. W albumie rodzinnym przechowuje zdjęcie, na którym Prymas całuje w główkę jej syna. Ma też drugą fotografię wykonaną w domu rodziców.- Mój ojciec był wtedy kościelnym. Ksiądz kardynał odwiedził domy wszystkich pracowników. Był u organisty i przyszedł do nas. Rodzice witali go chlebem i solą. Były kwiaty, ciasto i szklanka herbaty. Od lat modlę się o jego beatyfikację. Cenną pamiątką jest też otrzymany od niego obrazek z Matką Boską Częstochowską- dodaje pani Helena.
Z pociągu na dach Z opowiadań parafian nietrudno wywnioskować, że wspomniana wizytacja dla większości z nich była jednym z najważniejszych wydarzeń, jakie miały miejsce w Budziszewicach. Poza nią mieszkańcy przywołują budowę kościoła, podczas której cegłę wożono na krowach. Hojność ludzi sprawiła, że choć sami nie mieli co włożyć do garnka, świątynię wznieśli w cztery lata. Z czasów okupacji wspominany jest sam jej początek, kiedy to ówczesny proboszcz zabronił odzywać się Janowi, Szczepanowi i Józefowi, trzem dzwonom, dzięki czemu nie zostały skradzione. Innym wydarzeniem, które przeszło do historii, było wykolejenie się pociągu, z którego wysypały się podkładki do min. Przedsiębiorczy parafianie metalowe krążki załadowali na wóz i przywieźli pod kościół. Niedługo potem pokryto nimi dach plebanii. Wspomniane fakty, choć pozostały w pamięci, nie są jednak w stanie przyćmić wizytacji. Marianna Kuczkowska z tego czasu najbardziej zapamiętała ogromną procesję i błogosławieństwo, jakiego jej córeczce udzielił kard. Wyszyński. Za jego przykładem oddała się też w niewolę Matce Bożej.
Ksiądz prymas udzielił wówczas sakramentu bierzmowania 501 osobom. – Miałem wtedy 12 lat. Z mojego rocznika do bierzmowania przystępowało chyba z 80 osób – wspomina Leszek Skorzyski. – Podczas bierzmowania staliśmy wszyscy wokół kościoła. Pamiętam, że przez Budziszewice z powodu tłumów nie można było przejść. Dla mnie był to trudny okres, bo nie żyli już moi rodzice. Pamiętam, że wtedy nauczyłem się wszystkie ważne rocznice i wydarzenia przeżywać w kościele, blisko Matki Bożej, o której zawsze tak pięknie mówił Prymas oraz nasz papież.
Pan Skorzyski przypomina również bliższą historię- białe marsze, które odbywały się w parafii od dnia śmierci Jana Pawła II. Co roku 2 kwietnia wszystkie wioski łączyły się ze sobą i ze światłem wędrowały do kościoła na Mszę św. O godzinie 21:37 gasło światło, biły dzwony i wyły syreny strażackie. – Przypominało mi się wtedy moje bierzmowanie- wyznaje.
Magisterki o prymasie - Przychodząc do Budziszewic, bardzo ucieszyłem się, że moi parafianie tak wielkim szacunkiem darzą prymasa Wyszyńskiego – mówi ks. S. Kołodziejski.- Sam wiele mu zawdzięczam. Z jego rąk przyjąłem sakrament kapłaństwa. Od niego uczyłem się patriotyzmu, odwagi w wyznawaniu wiary i szacunku do kobiet. Dziś, gdy mężczyźni i kobiety czują się zagubieni w świecie, nauka prymasa jest pomocą i wskazaniem. Dlatego przygotowując jubileusz, większość prowadzonych wykładów i rozważań związałem z nauką tego wielkiego męża stanu. Poprzedzające jubileusz czterdziestogodzinne nabożeństwo również będzie zawierało jego przesłanie.
Promowanie osoby księdza prymasa, w które włączył się także wikariusz ks. Krzysztof Przybysz, sprawiło, że Budziszewice stały się miejscem kultu trzech wielkich Polaków. Nauczanie kardynała poznałem, pisząc swoją pracę magisterską, której tematem były motywy patriotyczne w nauczaniu społecznym ks. Kard. Stefana Wyszyńskiego. Zawsze zachwycała mnie również jego troska o rodzinę i o wolność, także tę od nałogów. Jego krucjatę miłości traktuję jako program wychowawczy w szkole. Często też, gdy jestem z młodzieżą w Tatrach, odwiedzam Bachledówkę, w której przebywał z kard. Wojtyłą – mówi ks. Przybysz.
Obecnie o księdzu prymasie powstaje kolejna praca magisterska. Pisze ją Wioletta Tracz, parafianka z Budziszewic. Zachwycona osobą Prymasa Tysiąclecia, zdecydował się nie tylko na studia na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, ale także na opracowanie jemu poświęcone. – Zainteresowanie jego osobą zawdzięczam księdzu proboszczowi. To on mnie zachęcił do bliższego poznania tego człowieka- mówi pani Wioletta.- Studiując na UKSW, jako pierwsza na wydziale katechetycznym piszę pracę w całości opartą na jego nauczaniu. Przynajmniej trzy razy w tygodniu nawiedzam też jego grób. Spotykam tam wielu młodych ludzi, podobnie jak ja zafascynowanych jego życiem i nauką. Przed jubileuszem parafialnym jadę na beatyfikację do Rzymu. Tam chcę jeszcze lepiej zrozumieć słowa papieża, które wypowiedział do kard. Wyszyńskiego- że nie byłoby jego pontyfikatu bez wiary Prymasa.
Fakt, że jubileusz związany z konsekracją kościoła przypada tak blisko beatyfikacji Jana Pawła II i 30. rocznicy śmierci księdza prymasa, dla wiernych z Budziszewic jest szczęśliwym zbiegiem okoliczności. Na każdej Mszy św. odmawiana jest modlitwa o beatyfikację Prymasa i nikt nie ma wątpliwości, że ona niebawem nastąpi. Parafianie o pomoc w różnych sprawach proszą też ks. Jerzego Popiełuszkę, kolegę księdza proboszcza. Mają nadzieję, że tak po koleżeńsku szybciej uprosi potrzebne łaski.
tekst: Agnieszka Napiórkowska w: Gość Niedzielny, 8 maja 2011r., str. IV-V
|